listopada 03, 2012

Bomb(k)owo, czyli - W fabryce bombek byłam!

Za górami za lasami... jak dla kogo, dla mnie całkiem niedaleko, w Piotrkowie Trybunalskim jest (uwaga, żebym się nie pomyliła): Zakład wyrobu ozdób choinkowych czy jakoś tak. Po naszemu FABRYKA BOMBEK! Na uboczu miasta, wokół naprawdę zrujnowanych fabryk niepozorny budynek a w środku... DZIESIĄTKI TYSIĘCY BOMBEK!

W korytarzu kartony, pudła i sterty opakowań. Bombki i brokat absolutnie wszędzie. W holu, w toalecie i jadalni. Po 20 minutach przebywania tam - we włosach, nosie i na butach.
Najpierw miejsce, gdzie nie można robić zdjęć -  dmuchalnia (naprawdę się tak nazywa) gdzie panie i panowie... no tak, to dość oczywiste - dmuchają bombki. Szum palników gazowych, gorąc, upał i cieknące szkło, które wprawnym dłoniom daje się formować.

Potem bombki, (przezroczyste bańki i kształty z foremek, są wypełniane kropelkami czegoś srebrnego i glukozą (tyle zapamiętałam). Następnie wędrują do wytrząsarki, która równomiernie rozprowadza to coś srebrne z glukozą w środku baniek.

A potem to już tylko solarium...


plaża...


wypoczynek...


I do malowania! Dla chętnych odwiedzających zakład - stanowisko do malowania bombek. Cieknący klej i kilogramy brokatu. A obok siedzi pani, która z tymi narzędziami radzi sobie naprawdę sprawnie i wprawia nas tym w kompleksy.


Mokry klejowy szkic obsypujemy brokatem.


A pomalowane dzieła odkładamy na taki oto gustowny stojaczek (proszę się tak uważnie w szlaczki nie wpatrywać. Te akurat zostały wykonane przez pięciolatki)


A ta już przeze mnie. Podobno mam talent ;)



A tę kupiłam...

 - Poproszę bombkę dla teściowej.
 - Z ostrymi krawędziami, to na odpadach z produkcji pani znajdzie...
 - Ale ja mam dobrą teściową!
 - To proponuję białą z zawijaskami.


Wśród trzech poniżej, jedna jest dla Męża...


Jak by podsumować... Z jednej strony - wewnętrzne dziecko usatysfakcjonowane i oczarowane obcowaniem z brokatem, szkiełkami, kolorami - jak w fabryce Św. Mikołaja. Z drugiej  - nie przypuszczałam, że to tak ciężka fizyczna praca w oparach lakieru, przy palnikach, w hałasie itp. żeby powstały kruche bańki.

I taka mała wskazówka: Jak się utytła bombkę w trakcie ozdabiania, to nie należy jej gorliwie odmuchiwać nad miską zawierającą jakieś 0,5 kg brokatu... Dość dokuczliwym efektem ubocznym może być uzyskany z zaskoczenia makijaż wybitnie sylwestrowy, co w pierwszych dniach października jest pewnym naddatkiem estetycznym.

7 komentarzy:

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

Ale się uśmiałam :D, :D.
Ale czemu nie ma zdjęcia brokatowego makijażu? ;)
Bombki śliczne! I Twoje i dzieciaków.
Pozdrawiam cieplutko

Bea pisze...

ale fajnie!!! I pomyśleć, że tak często bywam w Piotrkowie!

Unknown pisze...

Tekst o bombce dla teściowej, idealnie dla mnie ;-) moje niespelnione marzenie, zobaczyć ją robi się bombki. Chyba pojadę jak Majka będzie mieć kilka lat :-)

Unknown pisze...

Tekst o bombce dla teściowej, idealnie dla mnie ;-) moje niespelnione marzenie, zobaczyć ją robi się bombki. Chyba pojadę jak Majka będzie mieć kilka lat :-)

kot&malenstwo pisze...

Polecam odwiedziny - firma Szkło - Dekor. Makijażu nie ma, bo szybko się starł... W ciągu dnia znikały mi z twarzy drobinki brokatu, tylko mój Mąż zaczął się podejrzanie błyszczeć... W przyrodzie nic nie ginie ;)

Dzieciologia pisze...

Praca nauczyciela ma jednak wiele zalet, prawda? :D na przykład - wizyty w dziwnych miejscach.

kot&malenstwo pisze...

Oj tak :)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails