Odwiedzając kiedyś wspólnie z Mężem pasmanterię naraziłam Go na nie lada stres. Nie, nie przy kasie - wcześniej, w czasie oglądania zawartości gablot z niezwykle interesującym towarem.
- Patrz! - szepnął ciągnąc mnie za rękaw - Żółwik!Faktycznie, na jednej z półek leżał mały bawełniany żółw.
- Taaa widzę, to igielnik.
- Igielnik? Na igły? I tak się w niego wbija? - Małżonek wydawał się zaskoczony.
- No wbija, wolałbyś żeby Ci się w stopę szpilki wbiły?
- Nie mógł bym go kłuć. On ma oczy!
To była niezwykle pouczająca wyprawa. Kiedy konstruowałam igielnik dla siebie, pamiętałam, żeby nie miał oczu.
Właściwie był to próbny konik - w pierwszych dniach posiadania maszyny, skleciłam kilka koników. Wychodzi mi na to, że był jedną z pierwszych uszytych przeze mnie maskotek. Pozostałe wywędrowały do ludzi a ten, z racji swej wątpliwej urody został ze mną, by ciężko pracować.
Warto odwiedzić blog Alexls, żeby zobaczyć jaka jest podobno najpopularniejsza forma igielnika. To właśnie tym tematem zainspirowana postanowiłam uhonorować konika wpisem. Zasłużył.
4 komentarze:
Bardzo dziekuje za zgloszenie konika do zabawy!
Kazda osoba wnosi do tematu cos bardzo ciekawego. Z konikiem sama spotykam sie po raz pierwszy!
Pozdrawiam!
Ladny konik :-) aha! no i masz bardzo wrazliwego meza - gratuluje, bo to rzadkosc, wiec masz meza ''elitarnego'' ;-)
Bardzo ładny konik, więc chyba miało być "z racji swej niewątpliwej urody" :)
:) Na Męża narzekać nie będę, bo grzech, że On jeszcze toleruje a wręcz wspiera te moje "twórcze bałagany" to cud. chyba Mu już skrzydła rosną :) A konik dziękuje za komplementy :)
Prześlij komentarz