Dwanaście na dwanaście, to nowa zabawa blogowa, do której z przyjemnością dołączyłam. Banerka wkleić nie umiem, ale umiem wkleić link do blogu dokumentującego nasze poczynania :)
Zadanie jest proste. Umawiamy się na jakieś - dziełko - do wykonania w danym miesiącu. W styczniu, jest to zabawka z rękawiczki lub skarpetki. Zgłosiłam się bardzo chętnie i...
W pracy nad ztworzonkiem napotkałam poważny problem - mianowicie: nie gubię rękawiczek! Nie wiem dlaczego, ale naprawdę wszystkie mam w duetach. No i zawzięłam się,żeby było ekologicznie i ekonomicznie, zatem nie zamierzałam inwestować w nową parę. Przed dylematem stałam ze trzy dni. Potem usiadłam, pomyślałam i dokonałam wyboru... Po bliższych oględzinach okazało się, że jedna rękawiczka ma dziurki to tu, to tam... więc wybór było oczywisty. Wewiór narodził się 3 dni temu. Dodam, że zwierzęciem o szlacheckich korzeniach jest, albowiem narodził się z rękawiczki firmy Big Star. No cóż, sami oceńcie, czy On taka Big Star ;)
A ak wyglądał Wewiór w fazie prenatalnej, w tym stadium był jeszcze niczego nie spodziewającą się rękawiczką:
P.S. 1 Wewiórowi poważnie doskwierał wygląd uzębienia, dlatego koleżanka wsparła mnie gumeczkami do aparatu ortodontycznego - założyłam mu aparat i za pół roku ma być lepiej.
P.S. 2 Wewióra upodobał sobie mój Mąż. Łapie go znienacka, unosi do góry i naśladując skakanie wydaje dźwięk "iiii ii iii" (staccato), twierdząc, że tak właśnie porozumiewają się wiewiórki.
P.S. 3 Wewióra pokochałam miłością ogromną, zatem będzie pierwszym stworem jeżdżącym ze mną w Pluszowozie.