Nigdy nie nauczę się szyć na maszynie...
Dokładnie do przedwczoraj miałam takie właśnie przekonanie, dziś ono już nieco słabnie, albowiem powstał widoczny Państwu Najpierwszy Maszynowy Alojzy Królik.
Na Dzień Kobiet Maleństwo podarował mi maszynę do szyciaŁucznik, model o wdzięcznym romantycznym imieniu - Maryla.
Jako, że nigdy wcześniej nie podeszłam do żadnej maszyny na bliżej niż pół metra, oswajanie trochę trwało.
W piątek - nawlokłam górną nitkę.
W sobotę - nawinęłam nitkę na bębenek i zamocowałam tenże.
W niedzielę... nie, nie odpoczywałam, w niedzielę uszyłam królika. Według TEGO OTO KURSU
Alojzy jeździ w samochodzie mojego Mecenasa, a w mojej głowie rodzą się płócienne pomysły, po prostu ferma! Tysiąc króliczych samic! I one się tak mnożą!
Na bieżące będę Was informować jak mi idzie.
P.S. Poza tym mam zapalenie zatok i kolejny antybiotyk właśnie skończyłam brać. Aż mi się nie chce wymieniać moich dalszych dolegliwości, bo pomyślicie, że się w tym lubuję, albo, że już nie żyję. Uch.
Z życzeniami zdrowia - DLA WSZYSTKICH!
K.