Z wiadomych powodów pojawiły się blogowe zaległości. Zapierałam się zadnimi łapami sama przed sobą, że tak nie będzie, ale było. Organizacja ślubu i kolacji poślubnej składała się głównie z miliona pierdółów. Chyba nie do końca wierzyłam w opowieści znajomych, dopóki mnie samej nie przyszło tego sprawdzić.
Przygotowaniami byłam tak wykończona, że szydełka, igły czy innych akcesoriów, do ręki nie brałam praktycznie 2 miesiące. Mam nadzieję, że zmienię to w dalszym czasie. Na początek pokażę jeszcze winietki co to je z mężem robiliśmy 2 dni przed ślubem. Pomysł banalny, ale naprawdę ładnie wyglądały na stole.
Przygotowaniami byłam tak wykończona, że szydełka, igły czy innych akcesoriów, do ręki nie brałam praktycznie 2 miesiące. Mam nadzieję, że zmienię to w dalszym czasie. Na początek pokażę jeszcze winietki co to je z mężem robiliśmy 2 dni przed ślubem. Pomysł banalny, ale naprawdę ładnie wyglądały na stole.
A tu pozuje mój ulubiony model - Reksio. Jemu zawsze do pyska w tych moich szyjogrzejach :)
To chusta co ją dłubać zaczęłam chyba wczesną wiosną do spółki z berecikiem. Skończyłam natomiast w późnych godzinach wieczornych 2 maja. Zapamiętałam dokładnie, bo siedzieliśmy ze znajomymi przy grillu, a ja alienowałam się pod lampą oświetlającą podwórko i szydełkowałam po omacku, bo naprawdę nic nie było widać. Gdy skończyłam ostatni słupek - z wrzaskiem radości obleciałam całe podwórko.
Szydełko około 2, Firenze Tiftik - niecałe 2 motki.
Uff
I jeszcze candy na deser :) U Jolinki - serduszka
W Kuferku Loreny przepiękny komplet haftowany
Na stronce Manualnie.pl Panna Haa :D
Hafija też ma prezenty!
Na Biżuterii Hand Made zgarnąć można tęczowe korale!
Naprawdę śliczne :)