Za-paśnik, bo za-miast paska, i na za-pasy. No dobra, zapasów się tam dużo nie zmieści, ale i tak się przydaje, albowiem: bieganie po pracy z telefonem prywatnym i służbowym wkurza mnie niemiłosiernie. Jak biegam bez telefonów, to za mną biegają z dzwoniącymi, bo akurat ktoś ma mi coś do powiedzenia i... dzwoni. Do tego jakaś chusteczka się przydaje, nożyczki i szpilki, bo akurat trzeba przypiąć dekoracje, a czasem jeszcze kluczyk od szafki wziąć... Kieszenie mi nie wytrzymywały, powstał zatem ON. Za-paśnik.
Wymyślony od początku do końca przeze mnie, uszyty też.
P.S. Tradycyjnie też dodam, że co jest krzywe miało być krzywe, lub w naturze na aż tak krzywe nie wygląda ;)