Jakaś zaraz weszła mi w ramię. Prawe. Ruszać nim nie mogę, machać też nie - kiepsko. A tu wena kulinarna jak mnie nie złapie jak nie przydusi...SERNIK PIECZ! CHAŁWOWY! Z przepisu Dorotus.
No pięknie. Sernika jeszcze w życiu nie piekłam. Chałwowego to już w ogóle, a tu jeszcze do dyspozycji mam tylko moja lewą rękę i gdzieś tak 1/5 prawej.
Choć w sumie co by mi nie wyszło - najwyżej posypię czekoladą - Maleństwo zje.
Wzięłam więc:
na spód:
- Ciastka Sasanki z Lidla (w oryginale 100g Digestive) w ilości 210g (czyli paczkę) pokruszyłam drobniutko i zagniotłam z 50g masła.
Pomemłałam i rozłożyłam dokładnie ugniatając w tortownicy o przekroju 27 cm, wyłożonej papierem do pieczenia. W oryginalnym przepisie było na średnicę 23 cm. Ciągle zapominam kupić. Ale w sumie to dobrze, bo by mi wylazło z formy na bank. Odstawiłam na bok.
masa serowa:
- 1 kilogram mielonego twarogu sernikowego (u mnie z Lidla)
- 3/4 szklanki cukru
- 125 ml śmietany 30%
- 4 jajka
- 1 budyń waniliowy
- 350 g chałwy waniliowej (u mnie też z Lidla)
Zmiksowałam ser z cukrem, dodałam budyń, śmietanę i jajka - zakręciłam wszystkim i wmieszałam łyżką pokruszona chałwę (taka podziabana była, nie dokładnie rozgnieciona, kawałki mniej więcej 1x1x1)
Masę wylałam na ugniecione ciastka i do pieca na godzinę w 170 stopniach. Pierwsze pół godziny z termoobiegiem, drugie bez. Studziłam jakieś pół godziny przy uchylonym piekarniku a potem zwyczajnie - na stole. Wyszedł taki, że o ja...... nie mogę ;)
Na przestudzony wylałam polewę z około 150 g chałwy (dokładnie rozgniecionej widelcem) i 125 ml śmietany kremówki (30%). (podgotowane, mieszane - zgęstniało). Po nocy spędzonej w lodówce sernik wyglądał tak:
A po krojeniu (którego się obawiałam nieco) tak:
Pyszny, nie za słodki(chociaż słodki, bo przecież to deser, a nie schabowy), kremowy, dobrze się kroi, chałwa wyczuwalna ale nie przytłacza i nie zamula, sezam lekko podchrupuje. I do tego pieczony lewą ręką! Podobno przechowywany w chłodzie zachowuje świeżość do 7 dni. Ciekawe komu udało się to sprawdzić?!
4 komentarze:
Oj narobiłaś mi smaku, chyba jeszcze do lidla wyskoczę :-D
O nie, ale nęcisz:) :) Został jeszcze mały kawałek na spróbowanie?
Ale mi smaka zrobiłaś:)No i Lidla mam blisko:)
Nowe piekę i piekę wciąż :D
Prześlij komentarz