Opowiadałam już chyba, że świnki są moimi ulubionymi zwierzętami. Co innego mogłam udziergać na marznące pod usztywnieniem paluszki jak nie świnkę? Jeden wieczór, trzy guziki, szydełko, jakaś włóczka (na żywo jest bardziej... różowa) i od razu mi cieplej. I weselej :)
8 komentarzy:
Fajna chrumka, ach na pewno przy takiej weselej:)
Moze meble z wloczki przez ten czas nie zrobisz (smialam sie dluugo, dluggo z tego, ale cos jeszcze na pewno, czekam na dalsze te mile efekty chorej nogi:)
Pozdrawiam cieplutko i kuruj sie kuruj:)
Hmmm, fajny kolor podlogi, drewniana czy laminat?:D
Dziękuję :)
Supergruba wykładzina, wszyscy myślę, że to panele :)
Śliczny paputek:-)
Jedna świnka i to chyba po jakiejś chorobie zaczerwieniona. To ja poczekam na dwie i to rózowe świnki- hihi. Pozdrawiam cie i wracaj do zdrowia, bo twój mąż jeszcze przez ciebie zostanie mistrzem kuchni
słodziutka! a nos ma po prostu niesamowity :). buziaki, e.
oj, biedna konczynka! swinka jest super, ale czy koniecznie musialas sobie nozke ukrecic zeby zrobic rozowego prosiaczka?
wspolczuje z glebi serca, a raczej z glebi stawu skokowego prawego znajacego takie przypadlosci az do bolu i dmucham zeby odegnac zlego, ktory na pewno maczal w tym swoje kopytka.
magbod
Dziękuję Wam serdecznie :)
Prześlij komentarz