Dobra, żartowałam, Nie ma żadnego misia. I teczka też jest bardziej torbą niż teczką... Choć właściwie można zaśpiewać Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę. Bo torba/teczka poniższa służyć ma właśnie do przewożenia i przenoszenia misiów i temu podobnych w fazie, no nazwijmy to - prenatalnej, czyli w kłębkach. Krótko mówiąc przed Państwem moja torba robótkowa, która całkiem przypadkiem załapała się do zabawy "Robótki w podróży"
Torba robótkowa, ale też i torba odpadkowa, bo starałam się wykorzystać wyłącznie ścinki, resztki i jakieś nieudaczniki z poprzednich działań maszynowych. Jakieś zabłąkane kieszenie, uszy, ścinki - zmieniłam w kieszonki kieszoneczki skrytki i kieszenie. Na gazety, nożyczki, miarkę, no i włóczki.
Taka torba - Frankenstein... No nic, trudno, podziwiajcie ;)
Wszystkim wrażliwym na piękno przypominam nieśmiało, że torba jest przedstawicielem gatunku płodzonego systemem piractwa maszynowego :)
4 komentarze:
Robi wrażenie, chyba tez taką sobie zmajstruję;-)
A moim zdaniem jest rewelacyjna.
Właśnie takie są najładniejsze i najpraktyczniejsze a wykorzystanie ścinków różnistych powoduje na dodatek "taniość" materiału :)
SUPER!
A moim zdaniem jest rewelacyjna.
Właśnie takie są najładniejsze i najpraktyczniejsze a wykorzystanie ścinków różnistych powoduje na dodatek "taniość" materiału :)
SUPER!
Polecam zmajstrowanie sobie podobnej torby. Robótki w podróży będą miały miękko i wygodnie, a i na miasto można z taką śmignąć (ja na przykład śmigam chętnie) No i taniość materiału cieszy :)
Prześlij komentarz