kwietnia 18, 2010

Pierwsza torebka, królik i koniki, czyli wolna niedziela, maszyna i ja

Wciągnęło mnie to szycie... mówię Wam! Maleństwo namawia mnie do rzucenia pracy i poświęcenia się królikowaniu torebkowemu. Nieskromnie przyznam, że i ja z efektów mojej bardzo krótkiej i dorywczej (od 8 marca, tylko w weekendy, i to nie wszystkie) znajomości z maszyną Marylą Łucznik jestem zadowolona. Oto przed Wami efekty niedzielne - czyli dzisiejsze.



Królica bezimienna

Moja pierwsza torebka - na jabłka, albo na cukierki :)

Niestety tylko czasem mam chwilę, żeby zasiąść do szycia. Może i lepiej, bo jeszcze bym jakieś ubrania zaczęła tworzyć i potem trzeba by było w tym między ludźmi chodzić... ;)

3 komentarze:

Karolina pisze...

Fantastyczne! :) Kunie fajne, ale królica chyba lepsza. A takie torby robią furorę wobec wycofywania przez supermarkety jednorazowych toreb foliowych. Wpisałaś się w trend. ;)

Kamila pisze...

super przyjaźń z Marylą :)
p.s.- maila wyslałam, doszedl?

Anna pisze...

mnie też przypadła do gustu ta królica

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails