Szajajaba zaprosiła mnie ostatnio do zabawy blogowej. Mam wymienić 5 ulubionych seriali i 5 kosmetyków, bez których nie ruszam się z domu. Na seriale przyjdzie czas jeszcze, bo konik to mój całkiem spory i zasługuje na osobny wpis, a dziś - kosmetyki.
1. Krem do rąk - tych 7 tubek pozujących do zdjęcia znalazłam w swoich torebkach, na lodówce, w pokoju i w łazience w ciągu jakichś 5 minut. Bez wątpienia bez kremu do rak nie wychodzę z domu. Ręce myję często...bardzo często, a po każdym umyciu krem musi być - inaczej piszczę i mam zły humor.
2. Pomadka ochronna - też mam kilka - w torebkach i kieszeniach kurtek. Na zdjęciu 2 sztuki Alterra z Rossmana (bardzo dobra) i Bebe (może być). Zabłąkał mi się gdzieś Carmex, też go chętnie używam, ale gdzieś się schował (pewnie przygniótł go w jakiejś torebce krem do rąk).
3. Zapach - rzadko noszę przy sobie, ale praktycznie nie zdarza mi się zapomnieć użyć jakiejś wody rano.
Na zdjęciu:
- mój ukochany (używam właściwie nieprzerwanie od jakichś 15 lat) Davidoff Cool Water (flakonik 100ml starcza mi na niecały rok).
- Versace Red Jeans - Pierwszy raz dostałam od Mamy jak zdałam egzamin o liceum, od tej pory były ze cztery :)
- Davidoff Cool Water Wave - dostałam od Teściowej - ciekawa wariacja na temat Cool Water
- Olejki zapachowe Wisaal i Lotos od Męża - oryginalne i bardzo trwałe, budzą zainteresowanie, choć używam oszczędnie - zwracają uwagę.
Jestem bardzo wrażliwa na zapachy, trudno mi zaakceptować na dłużej, polubić nowe. Tych się trzymam od lat. Choć na łiszliście gdzieś tam za nową maszyną doszycia mam Miracle Lancome i Addict Dior'a.
4. Róż do policzków - pozują: Avon i Bourjois. Z ich pomocą "ożywiam" się rano. Policzki, lekkie muśnięcie pod brwiami, paluchem po ustach i już. Wyglądam na obudzoną (chyba).
5. Cienie do powiek nie zmieściły się na zdjęciu. Używam codziennie różnych kolorów, różnych firm. Najważniejsza jest baza pod nie. Maleńki słoiczek Art Deco wystarcza na rok, a używam codziennie. Każde cienie się na niej trzymają..
6. Pudry brązujące też się nie zmieściły :D
Paznokcie na kolorowo maluję rzadko. Tusze do rzęs najczęściej dostaję w prezencie i ciesze się tym co mam (latem chętnie używam granatowych), podkładu w spisie nie uwzględniłam, bo nie nosze go ze sobą. W każdym razie większą część roku jest to L'oreal Infalible 220 Sand.
Makijaż robię dwufazowo: W domu przed wyjściem podkład i tusz, a reszta w samochodzie w drodze do pracy. To jest dopiero wyzwanie! Na pierwszych światłach rzucam okiem na torebkę, czy wszystko wzięłam. Nic nie wyciągam, bo krótko stoję. Na kolejnych już stoję dłuuugo. Tak w sam raz na bazę pod cienie, róż i jedno oko, czasem konturówkę do ust. A potem jadę. Jak mam szczęście (rzecz względna) to drugie oko robię jakieś 6 kilometrów dalej i uzupełniam całość pudrem brązującym. Jak korków nie ma, to zdarza się, że dojeżdżam do pracy w samym różu, albo co gorsza z jednym okiem! W każdym razie czasem witają mnie słowa Szefowej: Ooo widzę, że miała dziś Pani dobra drogę, same zielone były?
Do zabawy zapraszam wszystkich, którzy mają ochotę wziąć w niej udział i podzielić się swoimi kosmetykowo-serialowymi szaleństwami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz