Wciągnęło mnie to szycie... mówię Wam! Maleństwo namawia mnie do rzucenia pracy i poświęcenia się królikowaniu torebkowemu. Nieskromnie przyznam, że i ja z efektów mojej bardzo krótkiej i dorywczej (od 8 marca, tylko w weekendy, i to nie wszystkie) znajomości z maszyną Marylą Łucznik jestem zadowolona. Oto przed Wami efekty niedzielne - czyli dzisiejsze.
Królica bezimienna
Niestety tylko czasem mam chwilę, żeby zasiąść do szycia. Może i lepiej, bo jeszcze bym jakieś ubrania zaczęła tworzyć i potem trzeba by było w tym między ludźmi chodzić... ;)
3 komentarze:
Fantastyczne! :) Kunie fajne, ale królica chyba lepsza. A takie torby robią furorę wobec wycofywania przez supermarkety jednorazowych toreb foliowych. Wpisałaś się w trend. ;)
super przyjaźń z Marylą :)
p.s.- maila wyslałam, doszedl?
mnie też przypadła do gustu ta królica
Prześlij komentarz