Moje, jakiś czas temu. A jak imieniny czy inne święto ( na przykład Dzień hydraulika się liczy, albo Dzień warzyw korzeniowych), to czas na uprawianie dyscypliny - Naciąganie Męża. Dyscyplinę tę uprawiam okazjonalnie (ha ha akurat!), częściej jednak niż bywają Igrzyska Olimpijskie. Tak ze sto razy częściej. Skala naciągania różna bywa. A to kefirek, a to kolczyki, książka, niteczki, włóczki, książka o niteczkach i włóczkach, szmatki itp. Na pewno to znacie.
Od jakiegoś czasu chadzam polatać. Wieczorami. Z muzyką w uszach i ćwiczeniami rozciągającymi na końcu. Jednakże latanie to uprawiam mocno nieregularnie, co ani chybi spowodowane jest sklerozą, bo jak inaczej wytłumaczyć, że tuż przed zaśnięciem, myślą poprzedzająca me pierwsze chrapnięcie jest: Szlag! Miałam se dzisiaj polatać!
Latanie powyższe jak się już zdarzy uskuteczniam w obuwiu które nie jest od Hilfigera czy Stelli McCartney. Fakt ten nie tylko Hilfiger, czy McCartney są w stanie naocznie stwierdzić, tym bardziej, że buty owe z racji zaawansowanego wieku pod vintage spokojnie mogą podchodzić. Szczególnego wpływu nie oszukujmy się, na częstotliwość biegania leciwość butów nie ma, ale faktem jest że czasem mnie w prawą stopę skurcz łapie - tylko w nich.
Latanie powyższe jak się już zdarzy uskuteczniam w obuwiu które nie jest od Hilfigera czy Stelli McCartney. Fakt ten nie tylko Hilfiger, czy McCartney są w stanie naocznie stwierdzić, tym bardziej, że buty owe z racji zaawansowanego wieku pod vintage spokojnie mogą podchodzić. Szczególnego wpływu nie oszukujmy się, na częstotliwość biegania leciwość butów nie ma, ale faktem jest że czasem mnie w prawą stopę skurcz łapie - tylko w nich.
Dodatkowo natchniona przez Brahdelt oraz wsparta planem treningowym i zaleceniami ogólnej natury przez Squirk zapragnęłam nowych butów...
No i już mam. Perwersyjnie paskudne. Wyglądam w nich komicznie - nogi mam jak zapałki w kasztanach (robiliście kiedyś ludziki?), bo Bozia obdarzyła mnie szczupłymi kostkami i ich przyległościami. Ale są wygodne i podobno dobre. Oczywiście jak po większości zakupów wieczór spędzam na rozważaniach, czy aby nie za luźne? Może ta przymierzana 14 z kolei para byłaby lepsza niż faktycznie kupiona 26? Może jeszcze mi się odmieni i jutro pojadę znów sobie poprzymierzać? Jeszcze nie wiem. Póki co czas popracować nad systematycznością. A na swój pierwszy maraton kupię sobie jakieś piękne! Pewnie nawet od Stelli McCartney ! ;)
P.S. Na zdjęciu pozuje również spódniczka biegowa i trzy pary skarpetek. A właśnie przed chwilą Maleństwo znalazł pedometr. Może mnie zdyscyplinuje.
P.S. Na zdjęciu pozuje również spódniczka biegowa i trzy pary skarpetek. A właśnie przed chwilą Maleństwo znalazł pedometr. Może mnie zdyscyplinuje.
5 komentarzy:
Yesssss.
Bardzom z Ciebie dumna, a Trener Osobisty aż się ponastraszał tu i tam kiedy mu powiedziałam, że jego plan przeczytany, buty się kupują i przybywa nam jeszcze jedna superzgrabna blogerka - oczywiście blogerki z definicji są piękne, elastyczne i genialne ale nie zaszkodzi trochę się poruszać :-))
PS. Wszystkiego najlepszego - nie wiedziałam, że ostatnio było święto Kota - moim zdaniem Koty powinny mieć święto codziennie i jstem pewna, że one mnie w tym popierają ;-)))
Chętnie poczytam opinie jak już pobiegasz... czy np różnica jest zauważalna :)
No i życzę wytrwałości :)
Pięknie, początek już jest - można siedzieć i podziwiać, ale wiem jak trudno ruszyć 4 litery:)
Squirk. Zapoznanie z Twoją Szanowną Osobą, zawracanie Ci Głowy Szanownej oraz Osobistego jest dla mnie dodatkową motywacją :)
Wioletto -jeszcze nie wystartowałam, ale chodzi się bardzo wygodnie.
Beaśko - Motywuję się pisząc :)
Dziękuję za odwiedziny :)
Prześlij komentarz